„Podróż i oczywistość” czyli to
co „nieznane i znane przywołuje”.

 

Wszystko co robię na pograniczu zapomnienia
o sobie , ma siłę przetwarzania. Rysowanie , malowanie, tkanie, a nawet wonne gotowanie potraw ...w zapomnieniu przemienia.

P o d r ó ż o w a n i e  jest szczególną formą zatracenia i przetworzenia . Przemierzanie czasu , odległości , ocieranie się o ludzi , pejzaże ...
 o nieznane, przywołuje czujność ustępującą
 
w obecności znanych sobie ludzi i zjawisk .
 
Zatracenie siebie , częściej przywołuje to „coś”,
co jest nieuchwytne, nierozpoznawalne we mnie
i poza mną , ponad pozorem nieznanego
 
i oczywistego.

I tu zaczyna się podróż do linii horyzontu, gdzie  spotykają się dwie równoległe drogi  - do siebie
i – przed siebie .
Podróż , która ma swój indywidualny czas
 i wyciszone metrum .
Napotkane twarze, osobowości , napotykane kamienie ... i zdarzenia widzą się nieomal same , przeglądają się we mnie, takimi jakimi są
.

Ja nie mam swojego obrazu na ich miejsce .
 
Jest to rzadkie zdarzenie w sytuacji znanych sobie ludzi, ulic, umeblowanych domów, gdzie moje widzenie zasłania ich  prawdziwy żywy obraz .
.
Pobyt w krainie „ oczywistości” sprawia , że „widzi mi się „ bez kontaktu   „ tego co jest” .
W podróży  widzenie  wyostrza się i rozluźnia .

Bliskie i dalekie przeżycia - w jednej chwili  - mogę zobaczyć z lotu ptaka  i jak ptak  w rozluźnionym widzeniu  mogę  oddalić  widzenie , wyostrzyć rozumienie ,  by zbliżyć się  do nieczytelnych przeżyć czasu „ przedtem” , - „teraz”, - „potem”;  
w drodze „tutaj „ i „tam”.

Ta specyficzna zdolność akomodacji czucia , wyzbywa się szczegółów  miejsca   i czasu , najsilniej umieszcza moje zaistnienie „tutaj”
i „teraz”, bez wysiłku wyboru
.

k
  •  

    Pokonywanie odległości  uzmysławia; jak mała
    i płytka jest „ oczywistość” ; skąd świat ma swoją ograniczoność rozpoznania
      i rozumienia siebie i świata, gdzie możliwe jest ich spotkanie w całej prostocie i złożoności  i wtedy odnajduje się swoje położenie , owo ruchliwe miejsce w świecie , także poza rozumieniem świata  zjawisk i zdarzeń  wytłumaczonych. 
    Pokonywanie odległości przeniesionych z mapy  w wymiernym czasie  na zegarach podróży - uzmysławia jak pojemny i sprężysty jest czas indywidualny  i kosmiczny .      Ileż może pomieścić .

    I nagle czas i przestrzeń może rozpłynąć się w nieznane , kiedy nieznane przywołuje i wtedy rozpoczyna się prawdziwa podróż, z której wspomnienia są nieuchwytne,   a relacje mówią
    o jego ledwo wyczuwalnym
      wspólnym metrum,

    a co dalej , - już -  n i e   w i e m.
    N i e z n a n e
       przywołuje   niepewność , ryzyko, łzy strachu i radości, uniesienie zachwytu ... i nie ma podziału na „pełne” i  „puste”- jest oczekiwanie na to się zdarzy .  Jest czujna, ruchliwa  uwaga ,  której gdy nie spłoszy lęk ,
    czy przedwczesna radość
      - jestem uratowana dla siebie i tej właśnie chwili
    .

    Zapatrzenie się w nieznane , którego nie oswajam, przed którym nie uciekam ,  po prostu JESTEM .

    Poza podróżowaniem są takie  dotknięcia zapatrzenia się  w nieznane w czasie rysowania, tkania, picia herbaty z przyjacielem . ...

    Jednak w podróży , powrót  z doznań  „nieznanego” do „oczywistości” jest łagodny - nie potrąca mnie tak brutalnie  automatyzm życia i moje relacje są  otwarte , żywe, prawdziwe i nie ma nieświadomego naginania  się do wielu zachowań ludzi, zdarzeń aby uniknąć ściemniania szarości  pejzażu   i zasępionych oczu

    W podróży smutek i radość,  - moja , otoczenia jest naturalnie  odczuwana  jako zależność wynikająca z siebie.

    Odczytuję tą sytuację  nieomal na planie biblijnym , z całą  jej mistyczną  wymową.
    Powrót do „ oczywistości” wyolbrzymia smutek
      do nadnaturalnych rozmiarów , któremu nie mogę sprostać 
    w zwykłym rozumieniu rzeczy i zjawisk .

    Nie mam siły odeprzeć fali smutku i przygnębienia  z ulicy autobusów  i innych miejsc spotkań .
     
    Tym bardziej nie mam siły  ukryć przed światem  pragnień    i pożądliwości   ostatniej deski ratunku zasmuconych 
    - „brania w posiadanie”, które na krótko rozjaśnia twarz, ale nie serce .

    Serca  nie rozświetli oczywistość  życia związana z „pewnością   posiadania           na każdy czas”.

    A co zrobić z dniem ostatnim . Dnia ostatniego nie znamy

    Jest to podróż  w niepewności, w której pewna deska ratunku  okazała się  zimnym cieniem  pragnienia – posiadania .

    Bywa, że  niepewność  dnia  przy odrobinie wiary , nadziei w nieprzewidziane  sprawia , że  rozstępują się  góry lodowe oczywistego rozumienia  i powraca blask oczu i powraca widzenie drogi .

    Przedwczesny smutek zapisany w oczach samotnych ludzi , rodzin w trudnych chwilach życia sponiewieranych zwierząt  - jest ołowiany, trujący, ciężki, dla  doświadczanego  i obserwatora, który z nim się utożsamia

    Trzeba rozpoznać źródło energii, aby dopomóc  ożywić nadzieję  wyrozumiałej miłości,  którą  w czasie podróży biorę i daję  , bez wysiłku, bo bierze się  z mistycznego  odczuwania życia  i kruchej kondycji człowieka .

    W powrocie do oczywistości , gubię się  z zbyt drobiazgowym  sposobie  widzenia planu dalszego i rozmazuje się jego istota , w poszukiwaniu której, przesuwam się do oglądania planu bliższego  i tu też tracę  wagę  znaczeń .

    Wszystko się rozdziela - bo wszystko wie osobie.  Stwarza się  sytuacja , w której  niezborność wysiłku  zatraca sens  działania w czystej intencji.                            
    Aż w końcu przytłacza mnie mało ważne zdarzenie , któremu nawet czas nie doda powagi i zrozumiana.

     To w obecności  chodzącego  ze mną potoku  u stóp ANNAPURNY, zrozumiałam jak trudno się wyrwać  kropli, z ruchliwego życia wody wieczystej ,
    aby zatrzymać się na chwilę , aby
      powołać swoje życie  ulotne
    w kształcie – czasie - i nośnych energii , dla samej radości przetwarzania.
    Jaki jest indywidualny czas życia
      i przetwarzania spotkanych kropli , z potoku lodowca ANNAPURNA ?
    Jaki jest indywidualny czas życia i przetwarzania
     
    ukrytej kropli we wnętrzu kryształu górskiego PAMIRU,
    którego wiek określa się na
      50 tysięcy lat?

    Czy dziełem kropli jest piękno i ład kryształu ?
    Jaki jest indywidualny czas mojego
      życia i przetwarzania?

    Czy indywidualny czas
      życia  jest  przetwarzaniem   
    tymczasowości istnienia
    w ponadczasowość  w obliczu prawdy?
              



     

    Maria Libudzisz



     

     

     

































     Lotse Himalaje

    Cisza kwitnie w górach
    Cisza ma smak perły
    Pamiętam ciszę deszczu
    NiluPiasku pustyni Nukkundi Lasu Mezopotamii
    Lodowca rzeki
    Khumbu

    a ciszy serca już nie pamiętam